Wróciłyśmy z Warszawy z lekkim zamętem w głowie. Plan scenariusza był już opracowany, jego ostateczny kształt, a przede wszystkim reakcja uczestników, pozostawały pod znakiem zapytania.
W końcu 23. stycznia, po dwóch miesiącach pracy stanęłyśmy przed grupą dwudziestu osób znanych nam dotychczas tylko z widzenia. Wydawali się nieco zdziwieni, że zamiast siedzieć w ławkach zajęli miejsca w kole, a nauczyciela zastąpiły dwie dziewczyny w ich wieku. Nie wiem, kto był bardziej ciekawy tego co będzie działo się później – uczestnicy czy prowadzące. W każdym razie ich zainteresowanie dodało nam pewności siebie i rozpoczęłyśmy zajęcia bez specjalnej tremy.
Scenariusz zajęć można znaleźć na stronie MW. Napiszę więc o tym, czego nie można tam znaleźć.
Na wstępie zaskoczyła nas inwencja uczestników przy odgrywaniu scenek. Zaangażowała się w nie nawet opiekunka klasy, którą zaprosiłyśmy do wzięcia udziału w zajęciach. A więc mogliśmy zobaczyć między innymi przedsiębiorczą muzułmankę, broniąca swojego prawa do noszenia chusty w szkole i konfrontację rodziców z synem przyłapanym na paleniu.
Kiedy już inscenizacja i omawianie scenek dobiegły końca, zastanawiałyśmy się, czy atmosfera nie jest zbyt rozluźniona by podjąć temat światowych konfliktów. Kolejny raz spotkało nas zaskoczenie – uczestnicy czytali wycinki z gazet i opowiadali o tym, co przeczytali z powagą i skupieniem. Okazało się, że dotychczas nie zdawali sobie sprawy z tego, że wojna jest codziennością w tak wielu miejscach świata. Jeszcze bardziej zaskoczył ich fakt, że często przyczyny konfliktu sprowadzają się do bardzo prozaicznych spraw. Pamiętam moje własne zdziwienie, kiedy podczas kompletowania materiałów, wojny z pierwszych stron gazet przestawały być dla mnie anonimowymi krwawymi obrazkami. Im więcej o nich wiedziałam, tym mniej wydawały mi się nierozwiązywalne.
Na kilka minut przed dzwonkiem miałyśmy zaplanowane omówienie działalności ONZ, ale uznałyśmy, że krótka „rundka” będzie lepszym zakończeniem. Usiedliśmy więc kołem na podłodze i ten, kto miał ochotę mógł podzielić się z grupą swoimi wrażeniami z zajęć. Nie zmuszałyśmy nikogo do mówienia, dlatego ich opinie wypowiedziane z własnej woli bardzo mnie cieszą i dają mi ogromną satysfakcję – może coś ze wspólnie spędzonych 90 minut pozostanie w ich pamięci.
Jestem zadowolona z tego, co udało nam się osiągnąć – przekazałyśmy wszystkie informacje, zdążyłyśmy wykonać każde ćwiczenie, a reakcja klasy była pozytywna. Ale to nie znaczy, że nie można zrobić tego lepiej. Dlatego teraz całą naszą energię poświęcimy na ulepszenie scenariusza, sprawienie, żeby był jeszcze ciekawszy i bardziej przekonujący.
Zuzia
Projekt jest współfinansowany przez Fundację Edukacja dla Demokracji w ramach programu pomocy zagranicznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w 2006r.