17.09.2006 (słoneczna niedziela)
Pojechaliśmy na Warszawską Pragę, na ulicę Brzeską. Praga to najbiedniejsza dzielnica stolicy. Świat tutaj wydaje się rządzić własnymi prawami. Piękne ale zniszczone, stare budownictwo, puste ulice, pomazane ściany, dziury w ulicach, kraty w oknach, schyleni ludzie z ?zamrożoną? twarzą i pełno pałętających się dzieci ulicy.
Z naszej starej walizki wyjęliśmy farby, kolorową kredę, piłki, poiki i inne rzeczy do zabawy. Przejechaliśmy się na monocyklach (jednokołowych rowerach). Dosłownie w minutę zebrała się pierwsza garstka dzieciaków. Potem następni i tak przewinęła się pewnie trzydziestka zainteresowanych młodych osób z brudnymi buziami. Pełni uśmiechu, energii, wigoru, szaleństwa próbowaliśmy przez kilka godzin zainicjować różne zadania.
Dzieciakom bardzo podobały się wszystkie zabawy, szczególnie monocykl, żonglerka i przerzucanie balona z wodą przez sznurek.
Narobiliśmy tyle hałasu, że nawet policja i straż miejska przyjechała sprawdzić co się dzieje. Jak zobaczyli nasze uśmiechnięte miny, odwdzięczyli się także uśmiechem i odjechali.
Trudno było nadążyć za młodymi przyjaciółmi. Integracja i próbowanie nowych rzeczy zakończyło się wtedy kiedy nie było już czym się bawić. Wszystkie przedmioty z naszej starej walizki nagle znikły. Nawet się nie spostrzegliśmy. Ale taka jest natura tej dzielnicy. Nie zniechęci nas to do dalszych akcji. Dziękujemy wszystkim dzieciom za siłę, radość, odwagę i chęć uczenia się nowych rzeczy.
– Marta